Po co elitom stan zagrożenia ? Tak jak zaprawa łączy trwale cegły i jak krzywda zbliża ludzi. To spoiwo.

Report frorm Iron Mountain szczegółowo ujawnia plany światowej elity dotyczące kierowania rozwojem przyszłej sytuacji na świecie. Głównym celem raportu nie jest dyskusja o tym, co duszne, a co błędne, nie są nim też rozważania na temat praw człowieka i wolności, również takie kwestie, jak patriotyzm czy wiara religijna nie są obiektem jego zainteresowań. Jest to „czysty i obiektywny raport”. Jego cel został
jasno wyłożony w poniższym fragmencie:

Kontynuacja stanu pokoju, mimo że teoretycznie prawdopodobna, jest na dłuższą metę niemożliwa.
Nawet jeśli da się osiągnąć pokój, dla stabilnego społeczeństwa nie jest to wybór optymalny... wojna jest specyficznym środkiem służącym stabilizacji społecznej. Jeśli inne, alternatywne metody nie zostaną wynalezione i rozwinięte, system wojenny powinien być utrzymywany i wzmacniany .

Zgodnie z treścią raportu, jedynie podczas wojny lub w stanie stałego nią zagrożenia, istnieje największe prawdopodobieństwo, że naród będzie posłusznie, bez skarg wykonywał polecenia rządu. Nienawiść wobec wroga oraz strach przed podbojem powodują, że naród jest bardziej zdolny do ponoszenia ofiar i płacenia wysokich podatków. Wojna jest katalizatorem silnych nastrojów społecznych. Odczuwając
miłość do ojczyzny, lojalność i ducha zwycięstwa, ludzie gotowi są na bezwarunkowe posłuszeństwo, a każdy dysydencki głos jest postrzegany jak akt zdradziecki. Inaczej dzieje się w czasie pokoju, kiedy ludzie przeciwstawiają się polityce pobierania wysokich podatków przez rząd, okazując silną niechęć wobec nadmiernego wtrącania się władzy w prywatne sprawy obywateli.

System militarny nie jest wyłącznie koniecznym czynnikiem, dzięki któremu kraj tworzy niezależny system polityczny, jest również warunkiem, którego spełnienia nie może zabraknąć przy utrwalaniu stabilności politycznej. Bez wojny „legalność”, dzięki której rząd sprawuje władzę nad obywatelami, jest kwestionowana. Prawdopodobieństwo wojny dostarcza rządowi podstawy do wykorzystania swojej siły.
Niezliczone przykłady historyczne pokazują, że zanik zagrożenia wojennego, wykorzystywanego jako element władzy politycznej, ostatecznie prowadził do upadku tej władzy. Wynika to ze wzrostu nastrojów społecznych skoncentrowanych na obronie własnych interesów, resentymentów społecznych oraz innych czynników rozpadu. Prawdopodobieństwo wojny staje się czynnikiem utrzymującym
stabilność polityczną struktury i organizacji społecznej. Utrwala ono wyraźną stratyfikację społeczną i zapewnia posłuszeństwo narodu wobec rządu .

Jednocześnie, zdaniem autorów raportu, ponieważ tradycyjne metody wojny mają historyczne ograniczenia, dlatego też w tej sytuacji wielki program stworzenia światowego rządu jest trudny do zrealizowania, szczególnie w epoce wojny nuklearnej. Wybuch wojny stał się trudnym do przewidzenia i wielce ryzykownym problemem. Faktem jest, że omawiane badania odbywały się zaraz po kryzysie
kubańskim, trzeba więc wziąć pod uwagę, że obecne wówczas widmo wielkiej wojny nuklearnej pomiędzy USA i ZSRR z pewnością wpłynęło na nastroje i przemyślenia autorów raportu.
Zasadniczy problem polega na tym, jaką drogą podąży amerykańskie społeczeństwo w przypadku nastania ery „wiecznego pokoju”? Właśnie odpowiedzi na to pytanie poszukiwała tajna grupa badawcza.
Mówiąc inaczej, naukowcy próbowali znaleźć dla Ameryki nowe rozwiązanie, zagrożenie, które mogłoby „zastąpić wojnę”. Po długich i szczegółowych pracach, eksperci stwierdzili, że takie nowe
rozwiązanie musi składać się z trzech elementów:


(1) istnienie w gospodarce „marnotrawstwa”, konsumującego przynajmniej 10 procent PKB rocznie,


(2) występowanie stałego, wielkiego wiarygodnego zagrożenia,


(3) dostarczenie logicznego powodu, dla którego społeczeństwo ma obowiązek dostosowywać się do zaleceń rządu.


Jednoczesne spełnienie tych trzech postulatów nie jest sprawą łatwą. Szukając rozwiązania, eksperci najpierw wpadli na pomysł, by „wypowiedzieć wojnę biedzie”. Bieda jest wystarczająco dużym problemem, jednak nie jest w stanie wywołać poczucia zagrożenia, tak więc pomysł ten szybko został porzucony. Kolejnym pomysłem była inwazja istot pozaziemskich. Było to wystarczająco przerażające,
ale w latach sześćdziesiątych zupełnie niewiarygodne. Na koniec badacze wymyślili „zanieczyszczenie środowiska”. Na pewnym poziomie jest to niezaprzeczalny fakt, posiada więc wysoki stopień wiarygodności i wystarczy poświęcić trochę czasu na globalną akcję propagandową, by wywołać u ludzi poczucie zagrożenia i strach porównywalny z lękiem przed zagładą świata wskutek wojny nuklearnej.
Niekończący się proces zatruwania środowiska w istocie jest gospodarczym „marnotrawstwem”: ludzie są zdolni do ponoszenia wysokich ciężarów podatkowych i zgody na obniżenie standardu życia, akceptując ingerencję rządu w sferę życia prywatnego. Krótko mówiąc, najbardziej racjonalnym hasłem było „ratowanie matki Ziemi”.
Był to w istocie znakomity wybór!
Powołując się na naukowe opinie, szacowano, że zanieczyszczenie środowiska doprowadzi do stanu wielkiego kryzysu w świecie za około półtora pokolenia, czyli 20-30 lat. Raport przygotowano w roku 1967.

Minęło 20 lat.
We wrześniu 1987 roku czwarty World Wilderness Congres otworzył swoje obrady w Denver w stanie Kolorado. W kongresie brało udział 2000 delegatów z ponad 60 kraj ów. Zaskoczeni uczestnicy otrzymali tekst zatytułowany Deklaracja z Denver, który został dla nich zawczasu przygotowany.

Deklaracja stwierdzała:

W wyniku istniejącej potrzeby zbiórki kapitałów mających na celu rozszerzenie skali działalności związanej z ochroną środowiska, powinniśmy stworzyć nowy model bankowy, aby ułatwić wspólne zarządzanie międzynarodową pomocą dla środowiska oraz zasobami naturalnymi krajów otrzymujących pomoc.
Wspomniany powyżej nowy model bankowy to Światowy Bank Ochron Środowiska.
W porównaniu z poprzednimi kongresami całkowitą nowością było uczesf nictwo w nim dużej rzeszy międzynarodowy; i bankierów z baronem Edmundem Rothschildem na czele, Davidem Rockefellerem oraz amerykańskim sekretarzem skarbu Jamesem Bakerem. Ci, jakże zajęci ludzie, niespodziewanie znaleźli czas na to, by wziąć udział w kongresie poświęconym ochronie środowiska i przez pełne sześć
dni promować ideę finansowego rozwiązania, którym było ustanowienie Banku Ochrony Środowiska. Edmund Rothschild wygłosił mowę, w której przyrównał Bank Ochrony Środowiska do „drugiego Planu Marshalla”. Jego stworzenie miało na celu „uratowanie” krajów rozwijających się z bagna zadłużenia, przy jednoczesnej ochronie stanu środowiska naturalnego. A pamiętajmy, że bezpośrednio do roku 1987 całkowity dług krajów rozwijających się osiągnął kwotę 1,3 biliona dolarów.
Zasadniczą ideą leżącą u podstaw Banku Ochrony Środowiska była „wymiana długu na zasoby naturalne”. Międzynarodowi bankierzy planowali udzielenie kolejnego kredytu dla kolosalnie już zadłużonych krajów rozwijających się i przeniesienie długów na rachunki do Banku Ochrony Środowiska. Kraje-dłużnicy mogłyby wykorzystać zagrożone degradacją tereny jako zastaw hipoteczny w celu otrzymania z owego banku kolejnych środków, wydłużenie terminu spłaty długów, a także
możliwości skorzystania z nowych „miękkich” pożyczek. Zakreślane ręką międzynarodowych bankierów „obszary ekologiczne” rozpościerały się na terenach Ameryki Łacińskiej, Afryki oraz Azji, a ich łączna powierzchnia wynosiła 50 milionów kilometrów kwadratowych, co równało się powiększonej pięciokrotnie powierzchni Chin, zajmując 30 procent powierzchni wszystkich lądów!
W latach siedemdziesiątych zdecydowana większość z kredytów przyznawanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy krajom rozwijającym się nie była udzielana pod gwarancję zastawu hipotecznego -zazwyczaj wystarczało jedynie zaufanie wobec państwa biorącego kredyt. Kiedy wybuchł kryzys związany ze spłatą zadłużenia, międzynarodowe instytucje finansowe miały problem z rozliczaniem bankructwa. Jednak po przetransferowaniu tego zadłużenia do Światowego Banku Ochrony Środowiska źle rokujące długi błyskawicznie przemieniłyby się w aktywa o bardzo wysokiej jakości.
Ponieważ Światowy Bank Ochrony Środowiska jako zastaw hipoteczny wykorzystywałby grunty, tak więc gdyby dany kraj nie był w stanie spłacać zadłużenia, cała zastawiona ziemia, zgodnie z prawem, przechodziłaby na własność Banku, a kontrolujący ów bank międzynarodowi bankierzy w prosty i
legalny sposób stawaliby się faktycznymi użytkownikami rozległych, żyznych terenów. Opisując to w kategoriach zjawiska zwanego ogradzaniem pól, Światowy Bank Ochrony Środowiska może być tu uznany za absolutnego pioniera.
Skoro perspektywa gigantycznych zysków pojawiła się w zasięgu ręki, nie dziwi, że osobistości takie jak Rothschild i Rockefeller „wyraziły swoją troskę” i spędziły na obradach kongresu poświęconego ochronie środowiska aż sześć dni. Brazylijski wysoki urzędnik Ministerstwa Finansów doktor Jose Pedro de Oliveira Costa, po usłyszeniu Rothschildowskiej propozycji powołania Światowego Banku Ochrony Środowiska, przez całą noc nie mógł zmrużyć oka. Doszedł do wniosku, że choć pożyczki udzielone Brazylii przez bank mogą na krótką metę okazać się pomocne, przynajmniej rozkręcając silnik gospodarki, to jednakże patrząc z dłuższej perspektywy, Brazylia nie będzie w stanie pożyczek owych
zwrócić, tak więc konsekwencją całego przedsięwzięcia będzie utrata, stanowiących zabezpieczenie hipoteczne, będących klejnotem w skali globu obszarów wokół Amazonii.
Wykorzystywane jako zastaw hipoteczny zasoby naturalne nie ograniczają się wyłącznie do gruntów.
Istnieją przykłady zastawiania hipoteki zasobów wodnych oraz podziemnych surowców naturalnych.
Ponieważ nazwa Światowy Bank Ochrony Środowiska była nieco prowokacyjna, ostatecznie w 1991 roku zmieniono ją na Globalny Fundusz dla Środowiska. Za zarząd nad nim odpowiedzialny jest Bank Światowy, którego największym udziałowcem jest amerykański Departament Skarbu. W ten sposób dalekosiężny plan finansistów wkracza w kolejną fazę realizacji.
Song Hongbing "Wojna o pieniądz" cz.1.